Henry Spencer Moore.
Uzyskał w nieuchronny sposób status „ojca brytyjskiej rzeźby”. Trudno byłoby wskazać przed nim, Henrym Moorem, brytyjskiego rzeźbiarza, do którego mógłby odnosić się on sam lub inni, również współcześnie brytyjscy rzeźbiarze. Był tym, który, jak to ujął Norbert Lynton, „zainicjował brytyjską rzeźbę jako pewien ruch i jako pewną siłę”. Przed nim nie było nikogo lub bardzo trudno byłoby znaleźć kogokolwiek, po nim są „legiony” brytyjskich rzeźbiarzy.
W 1995 roku w CSW prezentowana była w Galerii 2, zorganizowana przez Henry Moore Foundation, retrospektywna wystawa prac artysty. Odbyła się ona jeszcze w czasie przed odkrywaniem twórczości Moore’a na nowo. Nawiązywała w pewnym stopniu do wystawy, która prezentowana była w latach 1959-1960 w pięciu miastach Polski. Wówczas „nowe tendencje w sztuce […] docierały do polskich artystów jak okruchy pozaziemskiej cywilizacji”. Taką też, takim „okruchem pozaziemskiej cywilizacji” była ówczesna wystawa Moore’a. Wystawa z 1995 roku budziła ciekawość innego rodzaju. Ciekawym było to, w jaki sposób „będziemy teraz widzieć jego dzieła, kiedy zniknęło nasze odcięcie od współczesnej sztuki światowej, choćby przez […[ możliwość podróżowania na Zachód”.
Tytuły recenzji czy omówień wystawy dawały odpowiedź na to pytanie. Dominowały wśród nich tytuły takie jak np. „Wielki Moore”, „Obcowanie z wielką sztuką”, „Wielki Moore w Warszawie”, czy też„Mistrz Henry Moore”, które były hołdem składanym artyście i wyrazem uznania dla jego sztuki. Pojawiły się również tytuły, które przypominały żart Stanisława Jerzego Leca, wymyślony przez niego podczas pierwszej jego wystawy w Polsce: „Twórca dziur to Henry Moore” - np. „Henry Moore – rzeźbiarz dziur”, czy „Legendarny twórca „dziur””.
Zarówno jedne, jak i drugie nieobce były odbiorowi sztuki Moore’a, szczególnie w jego rodzinnym kraju, gdzie i wtedy, kiedy żył, i teraz, jego sztuka i jej znaczenie i wartość poddawane są dyskusji, która wydaje się, jeszcze się nie zakończyła. 31 sierpnia mija 35 rocznica śmierci artysty.